wtorek, 20 sierpnia 2013

Śniadanie Króla, czyli opowieść o rogaliku, kawie z mlekiem i obrotach ciał królewskich.

Jakie jest idealne śniadanie? Hmm… Jeśli nas zapytać, to oczywiście każdy ma własny śniadaniowy przysmak. I tak dla mnie jest nim miseczka ciepłej, gęstej, mlecznej owsianki. Dla Pawła stosik puszystych placków-penkejków skąpanych w złocistym syropie. A dla Tomka? Z racji tego, że jest ogromnym śpiochem, Tomek najchętniej zaczynałby dzień od... drugiego śniadania, a jeszcze lepiej od obiadu.

A taki Król? Na co on może mieć ochotę na śniadanie? Na bażanta w śmietanie? Jakieś inne wyszukane danie? Nic z tych rzeczy! Chodzi o najprostsze z prostych śniadanie. Jakie? Tego jeszcze nie zdradzę. Dowiemy się na wycieczce. Dziś w planach wizyta u króla. Pakujemy zatem książkę z historyjką o królewskiej zachciance i małe co nieco do naszego wyprawowego a’la piknikowego koszyka i ruszamy na zwiedzanie Zamku Królewskiego.

Zaczynamy od śniadania na Krakowskim Przedmieściu, w miejscu noszącym nazwę na cześć patrona piekarzy – Świętego Honoriusza - i zamówienia najbardziej maślanego z oferowanych tam wypieków:

– Poprosimy trzy croissanty i dużą kawę z mlekiem.

Zajadamy się nimi w towarzystwie wierszyka A.A. Milne „Śniadanie Króla”,


dowiadując się przy tym z zaskoczeniem, że Król nie chce żadnych rarytasów, ani frykasów na swe śniadanie. Jego pragnienie jest skromne i proste – zwykła pajda chleba z… masłem!


Masło. To prawdziwe, niezrównanie aromatyczne, jest podstawą udanych croissantów. A wiecie, co kryje się pod ich nazwą?
Croissant z fr. znaczy pierwsza kwadra księżyca; Croissant Rouge znaczy tyle, co Czerwony Półksiężyc (muzułmański odpowiednik znaku Czerwonego Krzyża); a empire du croissant, to… nie, nie „królestwo rogalika”, jak zgaduje Tomek, a imperium otomańskie, którego symbolem był biały półksiężyc na czerwonym tle. Do dziś widnieje on, w towarzystwie gwiazdy, na fladze Turcji.


Turcja, jak się okazuje, to słowo-klucz do rozwiązania zagadki croissanta.

Istnieje kilka różnych legend dotyczących rogalików. Według niektórych przekazów croissanty "wynaleziono" na krótko po zakończeniu oblężenia Wiednia przez Turków w 1683 roku. Autorem wypieku miał być Michał Remlau, nadworny piekarz Jana III Sobieskiego, który towarzyszył królowi w wyprawie wiedeńskiej. Wymyślił on pszenne bułeczki w kształcie półksiężyców, zwane dziś rogalikami, które uformował tak na znak i pamiątkę zwycięstwa polskiego orła nad tureckim półksiężycem, i wypiekał później z powodzeniem po powrocie do rodzinnego Torunia.

Wedle innej legendy, sławą i chwałą pod Wiedniem okrył się Polak z pochodzenia - Jerzy Kulczycki - szlachcic, szpieg i dyplomata, świetnie władający językiem tureckim. On to, w tureckim przebraniu (m.in. w charakterystycznym fezie na głowie), przekradł się z oblężonego miasta do wojsk króla lotaryńskiego i z powrotem, niosąc wieści o planowanej odsieczy i pokrzepiając nimi będących na skraju wyczerpania wiedeńczyków. A czy wiecie, że o mały włos polska husaria, wchodząca w skład sprzymierzonych wojsk austryjacko-polsko-niemieckch, nie zdążyłaby Wiedniowi na ratunek? „Połowa nam prawie wojska choruje na taką chorobę, która jest zarazą podobna” – pisał król Jan III Sobieski w liście do królowej Marysieńki. Zdziesiątkowani dotarli we wrześniu pod Wiedeń i natarli z takim impetem, że sława ich niesie się echem po historii Europy do dziś. Kojarzycie obraz znany pod nazwą "Wiktora wiedeńska" Jana Matejki? Wisi on w Muzeach Watykańskich i prezentuje arcy okazale:

"Jan III Sobieski wysyła wiadomość o zwycięstwie papieżowi Innocentemu XI"

Ale wróćmy do naszego bohatera. Nie tylko sprytem i odwagą wsławił się Jerzy Kulczycki. Otóż zasłynął on także jako założyciel jednej z pierwszych w Europie, i samym Wiedniu, kawiarni!

Stało się to za sprawą nagrody, jaką otrzymał za swój bohaterski wyczyn od Jana III Sobieskiego, a mianowicie około 300-stu worków kawy pozostawionych przez tureckiego sułtana Kara Mustafę (który wg świadectwa źródeł tureckich kawą zagrzewał swoich żołnierzy do walki i robót minerskich, o czym mógł się przekonać Kulczycki przemarzając obóz wroga). Wybór nagrody wzbudził zdumienie – nieznane ziarenka brano bowiem za karmę dla wielbłądów i nie posądzano o zbyt wielką wartość. Kulczycki wiedział jednak, jaki skarb ma przed sobą i zrobił z niego wspaniały użytek, a mianowicie otworzył w Wiedniu kawiarnię pod nazwą „Dom pod Błękitną Butelką”, w której serwował, występując w tureckim przebraniu, filtrowaną (!) kawę z dodatkiem miodu i mleka, dziś znaną jako… kawa po wiedeńsku!




 Kawiarnie "Blue Bottle Coffee" w Stanach Zjednoczonych

Sam poznał kawę jako cierpką i gorzką zawiesinę zmielonych ziarenek zaparzonych wrzątkiem, jednak ani jemu samemu, ani pierwszym gościom jego kawiarni nie przypadła ona specjalnie do gustu. Dopiero genialna myśl o przefiltrowaniu naparu i dodaniu doń mleka oraz miodu uczyniła zeń przyjemny i znany po dziś dzień napój, będący nieodzownym i najmilszym towarzyszem zaspanego poranka, czy wizyty w kawiarni. Kulczycki namówił też właściciela pobliskiej piekarni, Petera Wendela, by ten zaczął wypiekać bułeczki w kształcie półksiężyca, nawiązujące do przygód Jerzego i wiedeńskiej wiktorii, które podawał potem w swojej kawiarni w towarzystwie kawowego specjału.


Pomnik Jerzego Kulczyckiego w Wiedniu

Jerzy Kulczycki do dziś jest patronem wiedeńskich kawiarzy, jego pomnik zdobi jeden z narożników domu usytuowanego w Wiedniu przy ulicy nazwanej jego imieniem, do niego nawiązuje znane kawowe logo przedstawiające murzynka w fezie, a sieć cudownie klimatycznych kawiarni, noszących na jego cześć nazwę „Blue Bottle Coffee”, znajdziecie w Stanach Zjednoczonych.

Filiżanka z logo firmy Julius Meinl

Ale dosyć już o kawie i rogalikach. Z resztą od dawna nie po nich śladu na naszych talerzykach. Znikały w takim tempie, że trudno było uchwycić większy kawałek!


Były pyyyyyszne, cudownie maślane, a ich niebiański aromat spowijał całe wnętrze piekarnio-kawiarni. A że z tej opinii nikt z nas się nie wyłamał, to śmiało rekomendujemy - spróbujcie ich kiedyś, gdy wybierzecie się na spacer w okolice bramy Uniwersytetu Warszawskiego.
Niech nos będzie waszym przewodnikiem.

Idziemy do Zamku Królewskiego.

Skierowani do szatni, w celu pozostawienia tam naszego piknikowego koszyka, z zaskoczeniem odkryliśmy sale projekcyjne, w których z zaciekawieniem i lekkim dreszczykiem emocji, podsycanych efektami świetlnymi i dźwiękowymi, obejrzeliśmy multimedialną prezentację historii Zamku w pigułce. Szczególnie na Tomku pokaz zrobił duże wrażenie.


 Prezentacja z  dziełem naszego bohatera w tle


Zapoznajemy się z sylwetką prof. Stanisława Lorentza, który w 1939 r. ratował z Zamku dzieła sztuki i elementy wystroju, a potem stał się zagorzałym orędownikiem jego odbudowy. Chwila zabawy w rekonstrukcję siedziby polskich królów...

 

i ruszamy na "Trasę Zamkową". Cel - "Pokój Canaletta", gdyż naszym dzisiejszym bohaterem gry jest Bernardo Bellotto, zwany Canaletto.
Jakie szczęście, że jego obrazy przetrwały zawieruchę wojenną i dzięki ogromnej pieczołowitości, z jaką uwieczniał on na nich architekturę Warszawy za czasów panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, udało się zrekonstruować niektóre warszawskie pałace i kamienice. Czy udanie? To sprawdzimy już po wyjściu. Na razie uważnie przyglądamy się obrazom, poszukując odpowiedzi na pytania z kart z zadaniami gry "Raz Dwa Trzy, warszawiakiem jesteś Ty!".


Po opuszczeniu murów Zamku kierujemy się na Trakt Królewski i zerkamy na ustawione na nim szklane kubiki w których zatopiono widoki miasta pędzla Canaletta. Chwila zabawy w „znajdź różnice” i…


Na jednym z obrazów i przed nami wysmukły, dominujący nad Placem Zamkowym, najstarszy niereligijny pomnik stolicy, symbol Warszawy – Kolumna Zygmunta.
Zaraz, zaraz, czy gdy podniesiono pomnik z wojennych gruzów ustawiono go z powrotem tak, jak widać to na obrazie?
- Nie! Zygmunt patrzy trochę w inną stronę!
- Dlaczego?
Kłania się dziwacznie pojmowana „polityczna poprawność” epoki PRL-u. Otóż pierwotnie Król patrzył bardziej na zachód, a nie do pomyślenia było wówczas, by królewski… ekhem, "tył" tak ostentacyjnie zwracał się, o zgrozo!, na wschód... Zespół architektów pracujących przy rekonstrukcji pomnika absurdalny pomysł obrócenia posągu wcielił w życie.

Tą ciekawostką kończymy naszą dzisiejszą wizytę na Starym Mieście. Wrócimy tu jednak jeszcze nie raz, bo na każdym niemal kroku napotykaliśmy miejsca związane z innymi bohaterami gry - Fryderykiem Chopinem, Kardynałem Stefanem Wyszyńskim, Romanem Dmowskim, Ignacym Paderewskim, Stanisławem Lilpopem...
Zdecydowanie nabraliśmy apetytu na więcej! 

 Zostało tam coś jeszcze?
Piknik z widokiem na Wisłę (taras widokowy na Górze Gnojnej przy ul. Brzozowej)


 


Źródła ilustracji i informacji:
A.A. Milne „Śniadanie króla” (wyd. Dwie Siostry 2012, seria Mistrzowie Ilustracji)
Mira Michałowska: Przez kuchnię i od frontu. Warszawa: ("Twój Styl", 1994)

https://pl.wiktionary.org
http://wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/prod-sniadanie_krola.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Flaga_Turcji
http://gellonia.sarmacja.org/mekka/legend011.php
http://www.pozegnanie.com/?menu=content&id=9
http://www.bluebottlecoffee.com/our-story
http://shop.meinl.com/
"Kawa. Sekrety baristy", (wyd. RM, 2012)
http://www.sztuka.net.pl/palio/html
Obraz Jana Matejki: https://klubpodroznikow.com/relacje/europa/1921-watykan
https://razdwatrzywarszawiak.pl/ 
pawitomwawa3@gmail.com